Był dom, pod samym lasem, świetnie postawiony,
Małym tylko ogrodu pasem oddzielony,
Frontem stał do południa, to też w dni pogodne
Tonął w słońcu, tak wewnątrz, jak zewnątrz. Zaś godne
Zdolnego archtekta wskazywał kontury,
Oraz stylu polskiego, gdyż solidne mury
mówiły o strukturze bardzo wartościowej.
Dach łamany mansardem, z dachówki karpiowej
Miał nakrycie, grające z daleka czerwienią,
Jak muchomor, wśród lasu, nad trawy zielenią.
Ogólny plan pokojów tak był zakrojony,
Że dzielił korytarzem na dwie równe strony
Dół jakoteż piętro - stąd dużo wygody
Wynikało dla wszystkich i ruchu swobody...
Dom był dworem majątku Strojec. Duże pola
I zasobny drzewostan świadczyły, że rola
Utrzymana jest w dużej kulturze, a lasy,
Sądząc z grubości kloców, pomną dawne czasy...
To też będąc majątku prawdziwą ozdobą,
Czyniły rezydencję i piękną i zdrową.

Majątek ma w dzierżawie od lat kilkunastu
Szlachcic z dziada pradziada, z tych, co jeden na stu,
Albo może na tysiąc wieloma cnotami
Rzetelnie imponuje. Zwłaszcza zaletami
Dzielnego charakteru i kulturalności,
Znany też jest dokoła wśród szerokich włości
Z trwałej pracy społecznej i zdrowych poglądów
Na swojem stanowisku, wobec nowych prądów,
Ma dużo do myślenia ziemianin Chmyzowski...
Zwłaszcza, że mu nie obce materialne troski
Przyjaciół na majątkach - własne na dzierżawie.
Dwóch ma synów: z nich Tomasz, starszy, jest na prawie
Oraz humanistyce - skupiony i zdolny.
Drugi - Roman - w gimnazjum, młodzieńczy, swawolny...
I ten jednak, jak dotąd, ojcu nie dorówna
W fantazji kawalerskiej. To jest bodaj główna,
Dominująca cecha owego szlachcica,
Którego żwawy wigor przyjaciół zachwyca...
Przytem pewna jowialność z dozą rubaszności
Przyrodzonej, co tylko pośród natur gości
z gruntu arcypogodnych, miłych, sympatycznych.
Wybujała na swojskich wzorach archaicznych.
Genezą sięgająca do źródeł rycerstwa.
Owa jowialność złota, polska, zdrowa, czerstwa,
Dodająca do mowy nie tyle komizmu,
Ile raczej pogody no i optymizmu,
Co się kuma z fantazją - jest tym tłem natury
Chmyzowskiego, na którym znaczą się kontury
Pogłębinych walorów i poważnej myśli
Wspartej pracą wewnętrzną. Ci co tutaj przyśli
Poraz pierwszy, napewno spostrzegli odrazu,
Że życie tego domu jest pełne wyrazu
Cnót i zasad szlachetnych: a więc to co budzi
Zaufanie wzajemne, czyli wiara w ludzi
Następnie kult dla pracy, wiedzy i nauki,
Dla stylu subtelnego, oraz czystej sztuki
Sprawiły, iż ton domu wespół z serdecznością
Prostą i łatwą w formie, tudzież z uprzejmością,
Zestrajał w swej harmonii tendencje praktyczną
Z kulturą zachowawczą i patriotyczną.

Żona, pani Maryla, rodowe nazwisko
Moraczewskich złączyła z Chmyzowskim. Już blizką
Chwila, kiedy ćwierćwiecza w współżyciu dosięgną
I okres ten przewiążą srebrnych godów wstęgą,
Zamykając, jak zwykle, różne w nim koleje
Życia o barwnej treści: długie piękne dzieje
Sczerych serca uniesień, radości i smutków,
Trosk, przygnębień i zmagań - owych ciężkich skutków
Wojny nieubłaganej, co się do dziś wloką,
Jak ogon za kometą, nad ziemską powłoką.
Wśród nich płynęła młodość obojgu, gdy oni,
Wpatrzeni w lepsze jutro, w zawrotnej pogoni
Za szczęściem własnych dzieci, zwarci ideałem,
Oddawali się pracy sercem, myślą, ciałem,
Dzieląc, w sposób podziwu godny, między sobą
Brzemię ciężkiego jarzma. Bowiem wyjątkowo
Trudne stały się z czasem warunki dzierżawy:
Budynki wymagały gruntownej naprawy,
Ceny na zboża padły - skurczyły obroty,
Stąd zaczęły się piętrzyć troski i kłopoty
Poważne, gdy w budżecie luki się zjawiały
I w coraz to drażliwszej pozycji stawiały.