Czara szczęścia wypita. Godzina rozstania
Wibiła. Wszędzie słychać słowa pożegnania...
Posmutniały oblicza przybladłe i szare
Po nieprzespanej nocy... Jakieś psisko stare
Wyło we wsi na rożek złotego kiężyca,
Który zawisł nad ziemią i ledwie przemycał
Zimie ostatnie blaski... Lampy dogasały,
A przy nich świec ogarki... Nikłe światła drgały
Dziwnie denerwująco, siejąc niepokoje...
Teraz w sieni żegnało Gospodarstwa dwoje
Opatulonych gości. Wzajemne podzięki
Szeptano w sposób czuły, potem uścisk ręki
Długi, szczery, serdeczny, uczucia wdzięczności
Oddawał Gospodarzom, a echo radości
W ostatnim półuśmiechu zwolna zamierało...
(Jedno już tylko auto pod domem warczało)
Gdy święty, co w niebiesiech drzemał na dyżurze
Ocknął się i, zwoławszy patrole i stróże,
Rozkazał gwiazdy gasić, bo słońce wstawało
To też i Gospodarzom słusznie się zdawało,
Że dostrzegają jasność od wschodu nad lasem
Podchodzącą ku górze zielonawym pasem
Owej boskiej zasłony, za którą świt ranny
Bierze prysznice z rosy i słoneczne wanny
Przed wstąpieniem na ziemię... Bliski kontur lasu
Jakoś stracił swój niepokój... Od czasu do czasu
Widać było, jak sosny gięły się wieczyste,
Targane srogim wichrem... Poprzez niebo czyste
Chmury nie wędrowały - jednak coś się działo
Lub na coś zanosiło, gdyż po ziemi wiało...
Podobno ów gajowy, co tropił po lesie
I zbierał niedobitki, do dziś jeszcze klnie się,
Że widział owej nocy Huberta świętego,
Jak chodził pochylony, tudzież pod każdego
Świerku ciemne gałęzie zaglądał dokładnie,
Potem coś zapisywał... Gajus sądził snadnie,
Że święty do raportu zwierzynę rachuje,
Co pozostała w lesie i że w nim nurtuje
Żałość, gdyż widać było, jak wciąż kiwał głową
Jakby z politowaniem nad zwierza połową,
Którego już nie zastał, wreśzcie z tej żałości
Kazał wiatrom zdmuchać wszystkie ślady gości...
.......................................
.......................................
Właśnie ostatnim autem wracał do domu
Snując swoją opowieść, o której nikomu
Dotąd nie wspomniałem, tak bowiem sądziłem,
Że jeśli to wspomnienie ma być kiedyś miłem
W dwójnasób dla każdego - niech czeka cierpliwie ,
Na chwilę odpowiednią, kiedy serce żywe
Zabije wśród szarzyzny owem pożądaniem
Chwil lepszych, niecodziennych, których śmielszych zdaniem
Niestety mniej się staje...
Dlatego dziś piszę
I piórem opowiadam to, co jeszcze słyszę
I widzę w wyobraźni, a że rytm przez pola
Rozśpiewanej fantazji ponosi - toż wola
Szczerego sentymentu, tudzież miłowania
Ludzi zacnych, Przyrody - no i... polowania.